ZACZYTANI: Pożeraczka opowieści w mieście Frankenstein

piątek, 20.1.2017 00:00 4521 2

Badania wskazują, że 63% Polaków nie czyta książek. Bądź kimś wyjątkowym, dołącz do tych, którzy czytają! Sięgnij po książkę rekomendowaną przez ząbkowickie koło Stowarzyszenia Bibliotekarzy Polskich. Dzisiaj lekturę poleca Elżbieta M. Horowska.

Joanna Bator, Rok królika, Kraków 2016 Znak

 

Bardzo trudno jest pisać 1) o książkach pisarzy uznanych i utytułowanych; 2) o książkach adresowanych do nie masowej publiczności. Z drugiej strony w zakładce ZACZYTANI ząbkowickiej odsłony doby.pl nie mogło braknąć „Roku królika” Joanny Bator. Mieszkańcy Ząbkowic, ziemi ząbkowickiej są, co naturalne, uwrażliwieni na punkcie swojego miasta i regionu. A już tylna okładka krzyczy wielkimi literami „Pożeraczka opowieści w mieście Frankenstein”, by zachęcić do lektury.

Powiem od razu – miejscem akcji powieści „Rok królika” mogło być każde inne miasto w Polsce. Przez karty książki często przewija się nazwa: Ząbkowice Śląskie, ale plenery, miejsca, ludzie, sytuacje nie mają realnego odbicia w rzeczywistości, którą znamy. Chyba jedynym prawdziwym elementem krajobrazu miasta jest krzywa wieża, może w jakimś stopniu stary cmentarz. Nawet jeśli pojawia się zdanie: jedyny hotel w mieście, z całą pewnością nie ten konkretny autorka ma na myśli. Krótko mówiąc – w książce nie rozpoznajemy miejsc i osób oswojonych. Książkowe Ząbkowice Śląskie to miasto z wyobraźni autorki. Joanna Bator tym razem nie snuje opowieści, które następują jedna po drugiej tworząc zwartą całość powieści, jak w poprzednich książkach. W „Roku królika” pisze o kondycji moralnej, konstrukcji wewnętrznej człowieka, a przede wszystkich o ciemnej stronie człowieczeństwa. Sama tak zwana akcja, fabuła, wątkowanie mają małe znaczenie, są słabo zarysowane. Tym bardziej, że jak zaznaczyłam, osadzone są w nierzeczywistości.

„Rok królika” widać, że jest dziełem pisarki z głęboką znajomością materii literatury. Autorka pisze językiem z jednej strony hermetycznym, pełnym trudnych i mądrych terminów (epifania, idiosynkrazja). Z drugiej bawi nas - i chyba siebie - grami językowymi i ironią („Nasz elegancki salon obuwniczy z towarem od chińskich producentów tak świeżym, że wciąż czuć zapach najprzedniejszych polimerów!” s. 181). Narracja prowadzona jest w pierwszej osobie – bohaterka nazywa się Anna Karr. W książce są dialogi, choć na pozór ich nie widać. Czyż nie dowodzi to pisarskiej maestrii? Podobnie jak te części książki, w których bohaterka rozmawia z Dziadkiem Konkursowym muszą budzić podziw. Zwraca również uwagę wplecenie w tok narracji Anny Karr pisanej przezeń książki pt. „Marcowe dzieci”. W tym samym zdaniu autorka płynnie przechodzi od jednej powieści do drugiej. Czytelnikowi pomaga inna czcionka (kursywa).

Joanna Bator piórem swojej bohaterki przywołuje całą galerię postaci, a jedna bardziej oryginalna od następnej. Ludzie spotworniali albo fizycznie, albo poharatani życiowo. Nawet ich imiona są spoza normalnego świata: Dziadek Konkursowy, siostry Fabiola i Mariola T., inspektor Gerard Hardy, Edmund Niski i tak dalej. Nazewnictwo autorka czerpie garściami z popularnych gazet, tabloidów epatujących przyciągającymi uwagę nagłówkami artykułów i tekstami pisanymi na kolanie. Stąd przydrożny przecież, podrzędny bar nazywa się aż „Przedwiośnie”, którego to górnolotna nazwa nijak się ma do miejsca. W dodatku oświetlony jest różowym, szmirowatym neonem. Autorka na pewno nie wchodzi w rolę mentorki edukującej społeczeństwo. Raczej pokazuje, w sposób literacko wyolbrzymiony, życie i otoczenie społeczne tysięcy ludzi. Gdzie mało jasnych stron życia. Przeciwnie – brzydota dominująca, nadęcie, potworność postaw i charakterów, wszechobecny kicz. Obraz mocno przygnębiający. Na tle całości powieści końcówka zaskakuje absolutnie. „Rok królika” dokonuje zwrotu o 180°. Rozwój akcji robi nieoczekiwany piruet i nabiera przyśpieszenia. Rozwiązanie, które autorka funduje czytelnikom może wpłynąć na ogólną ocenę książki. Chce się podnieść kciuk do góry.

Popularności książki Joanny Bator przydaje audycja radiowa w III programie PR. Danuta Stenka ok. 11.50 wspaniale czyta wybrane fragmenty „Roku królika”, co polecam bardziej niecierpliwym czytelnikom. A sama powieść? Ze względu na wydźwięk książki, galerię postaci, obrazy brzydoty, tandety, upadku – wszystko to nie ułatwia lektury. Jednego jestem pewna – tak jeszcze nikt nie pisał. Co otwiera krytykom pole dyskusji. Nam, zwykłym czytelnikom dedykuję myśl Joanny Bator: „Tradycyjny skrypt nie pasował do tej sytuacji ani do niczego, co działo się we Frankenstein” (s.238). Zanurzmy się więc w zadziwiającym obrazie miasta Ząbkowice Śląskie z powieści Joanny Bator „Rok królika”.

 

Elżbieta M. Horowska

 

Książkę wypożyczają – Biblioteka Pedagogiczna oraz biblioteki publiczne w Kamieńcu Ząbk. i w Ząbkowicach Śl. (filia i ratusz), szukaj jej także w swojej bibliotece.

 

Rekomendacji następnej książki szukajcie na Doba.pl za dwa tygodnie!

 

 

Przeczytaj komentarze (2)

Komentarze (2)

ewe czwartek, 26.01.2017 12:21
Książka jest niegodna polecenia, próba nieudolnego naśladowania Prousta albo Witkacego...
sobota, 21.01.2017 17:55
Ciekawa recenzja, przeczytam książkę, bo warto...