ZACZYTANI... Laura Lippman "To co ukryte"

piątek, 8.9.2017 08:26 2778 0

Badania wskazują, że 63% Polaków nie czyta książek. Bądź kimś wyjątkowym, dołącz do tych, którzy czytają! Sięgnij po książkę rekomendowaną przez ząbkowickie koło Stowarzyszenia Bibliotekarzy Polskich. Dzisiaj lekturę poleca Elżbieta M. Horowska.

Laura Lippman, To co ukryte, Warszawa 2017 Marginesy

 

Specjaliści od marketingu wydawniczego osiągnęli chyba wyżyny umiejętności w zachęcaniu czytelników do sięgania po ten, a nie inny tytuł. Przyznaję, że w przypadku „To, co ukryte” dałam się skusić właśnie temu, co było na okładce. Nic nie wiedziałam o autorce i jej książce. Nawet tego, że powieść była wydana w Polsce po raz pierwszy w 2008 r. Ale czyż nie brzmi intrygująco „Jedna z tych powieści, o których wydawcy lubią mówić, że rozsadza ramy gatunku. Tyle, że tym razem to prawda”?

Powinnam się zgodzić z autorem powyższego stwierdzenia. Książka łączy cechy paru gatunków. Jak dla mnie przede wszystkim thrillera a dopiero potem kryminału; z elementami powieści obyczajowej a nawet społecznie zaangażowanej (chodzi o wątki rasistowskie). Punktem wyjścia jest zbrodnia popełniona siedem lat wcześniej przez jedenastoletnie wówczas Alice i Ronnie. Już to jest wstrząsające. Tragedii nie koniec – dziewczynki pozbawiły życia maleńką, kilkumiesięczną Olivię Barnes. Tyle w prologu. Dalsza część książki rozgrywa się już w czasie, kiedy osiemnastolatki wychodzą z – nazwijmy to – zakładu poprawczego i wracają do swojego środowiska rodzinnego. U Laury Lippman pojawia się nawet wątek polski. Okazuje się, że dziadek prowadzącej śledztwo detektyw Nancy Porter, przybył do Ameryki jako emigrant z Polski i nigdy nie porzucił swojego – bardzo pokrętnego nawet jak dla nas – nazwiska. O jakim śledztwie mowa? Bo zdawałoby się sprawa zabójstwa małej Oliwii jest już zamknięta. To właśnie cecha książek z tego gatunku. Wkrótce po powrocie młodocianych morderczyń do domu, zaczynają znikać dzieci a wkrótce przepada prawie czteroletnia Brittany Littre. Dochodzenie toczy się w jej sprawie, ale szybko kieruje się w stronę Alice i Ronnie.

Trzeba przyznać, że nakreślone postaci są dość schematyczne i podskórnie czuje się sympatię bądź skrywaną niechęć autorki do stworzonych bohaterów. Z obu jedenastolatek to Alice jest ta dobra, a Ronnie ta zła, mająca wpływ na słabą psychicznie przyjaciółkę. I jak zawsze w kryminałach najważniejsze „to, co ukryte”. Każdy z głównych bohaterów ma coś do ugrania i tak czyni, i tak odpowiada na pytania, żeby uzyskać jak najkorzystniejszy efekt. Moim zdaniem przydługa jest ekspozycja powieści; trochę mija zanim akcja nabierze tempa.

Niemniej polecam „To, co ukryte” jako świetną książkę na ostatnie ciepłe tygodnie, kiedy szuka się odskoczni od problemów codzienności. Powieść sprawnie napisana, z interesującymi wątkami, postaciami; poddająca się płynnej narracji. I oczywiście jeszcze jedną cechą gatunku – moralitetem. Zło zostaje napiętnowane i ukarane. Tylko czy koniecznie musiała być temu poddana Ronnie? Proszę sobie odpowiedzieć na tak postawione pytanie czytając „To, co ukryte” Laury Lippman.

Elżbieta M. Horowska

 

Książka brała udział w III plebiscycie Biblioteki Pedagogicznej plasując się na pierwszym miejscu popularności, szukaj jej w swojej bibliotece!

 

Rekomendacji następnej książki szukajcie na Doba.pl za dwa tygodnie!

 

 

Dodaj komentarz

Komentarze (0)