ZACZYTANI... Jacek Dehnel "Lala"

piątek, 23.12.2016 09:08 3327 0

Badania wskazują, że 63% Polaków nie czyta książek. Bądź kimś wyjątkowym, dołącz do tych, którzy czytają! Sięgnij po książkę rekomendowaną przez ząbkowickie koło Stowarzyszenia Bibliotekarzy Polskich. Dzisiaj lekturę poleca Elżbieta M. Horowska.

Jacek Dehnel, Lala, Warszawa 2011 W.A.B.

 

Polecana w szczególnym, bo świątecznym czasie powieść „Lala” miała wielokrotne wznowienia. Obecna jest na rynku wydawniczym od 2006. Kiedy Jacek Dehnel ją pisał był 24-latkiem. Wszystkie trzy uwagi są ważne. Mają dodatkowo wzmocnić argumenty, dla których polecam tę a nie inną książkę.

„Lala” jest lekturą fascynującą, tak! Z różnych względów. Jej tytuł może budzić jakieś obawy (które ja żywiłam), więc od razu wyjaśniam. W rodzinie Jacka Dehnela takim imieniem zwracano się do babci autora – Heleny de domo Bienieckiej; primo voto  Rogozińskiej, secundo voto Karpińskiej. Chociaż obraz będzie jeszcze bardziej zagmatwany, to muszę dodać, że prawdziwym ojcem Heleny był radca prawny Walerian Karnauchow, a nie doktor Kazimierz Bieniecki. Powieść jest swoistą sagą rodzinną autora. Jacek Dehnel napisał ją w oparciu o dłuuuugie wspomnienia babci i innych członków rodu, ale pokusił się też o badania archiwaliów i podróże do dawnych posiadłości. W rezultacie stworzył świetną, jak powiedziałam na wstępie – fascynującą książkę. Akurat na najbardziej rodzinne święta.

Helena Rogozińska jest spiritus movens tej 400-stronicowej opowieści. Jest kobietą „charakterną”; błyskotliwą; inteligentną; dowcipną; przyciągającą uwagę; o wysokiej kulturze oraz szerokich horyzontach myślowych. Żeby taką się stać, musiała mieć interesujące geny. Także w tym planie powieść porywa barwnością życiorysów i wydarzeń, których sprawcami, albo uczestnikami byli przodkowie rodu. Postaci przywołuje autor bardzo wiele. Chwilami trzeba więc uważnie czytać, żeby nie stracić z oczu połączeń rodzinnych, czy towarzyskich familii. Z małą przesadą można się pokusić o stwierdzenie, że każda z tych osób jest bytem samym w sobie, niepowtarzalnym, często wielce oryginalnym. Dość powiedzieć, że dalekim protoplastą Jacka Dehnela był wielki książę Konstanty (czasy powstania listopadowego).

Opowieść jest przekrojowa nie tylko w czasie, ale i w przestrzeni; od rubieży na wschodzie dawnej Rzeczypospolitej po Gdańsk-Oliwę. To dodatkowo czyni z niej interesującą lekturę. Mnie szczególnie ujęły losy wojenne (II wojnę światową oczywiście mam na myśli) Lali. Była wtedy młodą kobietą, dwudziestolatką z pokolenia Kolumbów. Należała do tej grupy Polaków, którzy pomagali Żydom przetrwać i przeżyć.

Osobne uwagi należą się końcówce powieści Dehnela. Jeszcze nie spotkałam się w tzw. literaturze pięknej z tak nagimi, odartymi z patosu i wzniosłości obrazami starości. Z brutalną stroną życia, z nieubłaganym przemijaniem, mizerią ciała i umysłu człowieka. Choćby dlatego „Lalę” powinni przeczytać ludzie w sile wieku, ale i ci młodzi jeszcze. Może wtedy łatwiej przyjdzie opiekować się słabnącą, starą matką? Z wielkim taktem, ale i czułością autor pisze o odchodzeniu babci ze świata. Nie, jeszcze nie o umieraniu. O odchodzeniu w niebyt życia. Są to strony pełne opisów bezwzględnej, żałosnej, upokarzającej starości. Ale i miłości i troski i tkliwości.

Przy czym z książki sypią się iskry humoru, błyskotliwych ripost, dowcipu. „Przy-pusz-czal-nie” mówi bohaterka książki (s. 394), w kłopotliwej sytuacji natury fizjologicznej.

Jeśli jakiś czytelnik/-czka doby.pl szuka soczystej i pięknej opowieści, na pewno znajdzie ją w prozie Jacka Dehnela. Wygląda na to, że twórca „Lali” staje się ulubionym autorem niżej podpisanej. Wcześniej w ZACZYTANYCH polecałam już książkę o zupełnie innej poetyce („Matka Makryna”). Sporo radości dała mi „Tajemnica domu Helclów”, kryminał w stylu mocno retro. Teraz dałam się porwać „Lali” i namawiam innych.

Elżbieta M. Horowska

 

Książka jest dostępna w bibliotece publicznej w Ząbkowicach Śląskich (ratusz) oraz w Lądku Zdroju, szukaj jej także w swojej bibliotece.

 

Rekomendacji następnej książki szukajcie na Doba.pl za dwa tygodnie!

 

 

Dodaj komentarz

Komentarze (0)