ZACZYTANI... Imbolo Mbue "My marzyciele"

piątek, 26.5.2017 08:37 1861 0

Badania wskazują, że 63% Polaków nie czyta książek. Bądź kimś wyjątkowym, dołącz do tych, którzy czytają! Sięgnij po książkę rekomendowaną przez ząbkowickie koło Stowarzyszenia Bibliotekarzy Polskich. Dzisiaj lekturę poleca Elżbieta M. Horowska.

 

Imbolo Mbue, My marzyciele, Katowice 2016 Sonia Draga

 

Jende Jonga i jego żona Neni, urodzili się w Kamerunie. To Afryka Środkowa – dla niezorientowanych – jak na początku swojego werbalnego CV mówi Jende. Kameruńczyk przyjechał do Nowego Jorku dzięki wizie turystycznej trzy lata wcześniej. Po półtora roku sprowadził swoją rodzinę, czyli Neni i ich synka Liomiego. Pobrali się już w Ameryce. Jende, w mniemaniu ojca Neni wreszcie okazał się godny jej poślubienia. Nie tylko zapewnia żonie i dziecku godziwe, a nawet – jak na warunki kameruńskie – dostatnie życie. Finansuje też krewnych w Afryce – i swoich i Neni. Jednym słowem jest odpowiedzialnym mężczyzną. Poznajemy go w momencie, kiedy stara się o legalną, bardzo intratną posadę szofera w światowym koncernie bankowym Lehman. Upadek, którego jesteśmy świadkami podczas lektury, potentata bankowego w 2008 r. był początkiem światowego kryzysu gospodarczego, którego skutki odczuwamy do dziś.

Zaręczam, że nie streszczam powieści. Robię jej ekspozycję. I dodaję szybko, że powieść od pierwszej do ostatniej strony czyta się z tym samym zaciekawieniem. „My, marzyciele” okazała się bardzo dobrze napisanym i równie dobrze przyjętym debiutem młodej Kamerunki.

Imbolo Mbue snuje dwa wątki ściśle się ze sobą wiążące. Raz jest to opowieść o Jende i jego rodzinie, bliskich, o życiu i w ojczyźnie i na obczyźnie. Fabułę rozszerza opowieść o rodzinie Edwardsów. To właśnie Clark Edwards jest pracodawcą Jendego. Ale okazuje się, że w jego domu znajduje się miejsce także dla Neni i jej niesamowitych umiejętności. Losy obu rodzin splatają się bardzo ściśle, emocjonalnie i materialnie. Lektura „My, marzyciele” dostarcza niezliczonych spostrzeżeń o stosunkch społecznych w Ameryce, opisów zjawisk socjologicznych i obyczajowych. Bardzo angażuje czytelnika budząc wysoki stopień empatii. Bo któż z nas nie jest marzycielem? Spełnione – zdawałoby się - oczekiwania jakości życia w Nowym Jorku okazują się ułudą. Równie trudne relacje ludzkie panują  po obu stronach oceanu. I tu i tam ludzie dążą do tych samych ogólnych celów – szczęśliwego, pełną piersią wdychanego życia. A życie jest pełne zwyczajności, problemów, często tragedii.

W książce I.Mbue, czarnoskórej, z burzą afro włosów młodej kobiety, Kamerunki jak jej bohaterowie, jest mnóstwo obserwacji relacji zachodzących między dwoma środowiskami mieszkańców Ameryki. W codziennych stosunkach nie ma cienia rasizmu. Przejawów wyższości bogatych Amerykanów wobec biedniejszych o – w dodatku – ciemnej karnacji. Ta symbioza wielokulturowości, wieloreligijności, wieloetniczności zwraca uwagę. I każe myśleć: jak my mało wiemy o świecie zamknięci w swojej prawie szczelnej enklawie.

Nie próbowałam dociekać, ile w powieści jest autobiografii. To drugorzędne dla czytelnika. Najważniejsze, że autorka wciąga w swoją opowieść absolutnie nie dając porzucić lektury.

Elżbieta M. Horowska

 

Książkę wypożycza Biblioteka Publiczna w Ciepłowodach, szukaj jej także w swojej bibliotece.

 

Rekomendacji następnej książki szukajcie na Doba.pl za dwa tygodnie!

 

 

Dodaj komentarz

Komentarze (0)