Siedem dekad – konkurs SBP

czwartek, 8.10.2015 09:00 5029 0

W maju 1945 zakończyła się II wojna światowa. W wyniku postanowień wielkiej trójki granice Niemiec zostały przesunięte za Odrę i Nysę Łużycką. Na tzw. ziemie zachodnie i północne przyjechały tysiące Polaków tutaj rozpoczynając swoje i swoich rodzin nowe życie. Podobnie było w naszym regionie, w dawnym powiecie Frankenstein.

Na ziemi ząbkowickiej mieszka już trzecie i czwarte pokolenie. Każde wniosło tutaj swój wkład, odcisnęło ślad. Ząbkowickie koło Stowarzyszenia Bibliotekarzy Polskich w rocznicę przyjazdu na ziemię ząbkowicką pionierów osadnictwa ogłosiło konkurs (zob. regulamin). Jego celem jest zgromadzenie nowych utworów literackich opiewających urodę, walory, czy codzienne życie mieszkańców ziemi ząbkowickiej. Jest okazją dla tych autorów-amatorów, którzy piszą do przysłowiowej szuflady, nie publikują swoich utworów. Taką właśnie twórczość inni będą mogli wykorzystywać planując jakieś uroczystości szkolne i lokalne. Dla laureatów postarano się o sporą pulę nagród rzeczowych i książek regionalnych. Ponieważ portal doba.pl objął patronat nad konkursem, nagrodzone utwory - w uhonorowaniu ich wartości literackiej - zostaną opublikowane na jego stronie.

Niechże ilustracją, przykładem twórczości regionalnej będzie utwór pochodzący z końca lat 50., ogłoszony anonimowo w dodatku do dwutygodnika „Ziemia Ząbkowicka”.

REGULAMIN KONKURSU - KLIKNIJ TUTAJ

 

Ballada

 

Dzielni chłopcy, cud dziewczynki i historia bardzo długa.

Że są baśnie, że są baje..., takie to są miast zwyczaje.

Więc i nasze Ząbkowice, które do miast słynnych wliczę

mają też pamiątek wiele: krzywą wieżę przy kościele,

a opodal zamek stary, pod nim lochy a w nich czary.

 

Żył w mieście czeladnik tkacki, bogobojny ale chwacki

co, przy wolnym raz poranku, chciał się przejść wokoło zamku.

Gdy się zbliżył do piwnicy, której lochów nikt nie zliczy

ale, które w zamek stary wiodą poprzez zakamary

wyszła z nich przepiękna pani. A królewskie szaty na niej,

włos złocisty rozpuszczony.

Cofnął się nasz tkacz zdziwiony.

A dziewica w jego stronę bielutkie wyciąga dłonie:

„Ach, uwolnij mnie z niewoli, już nie mogę znieść tej doli.

Szczodrze ciebie wynagrodzę, już tak długo cierpię srodze”.

 

„Pani – tkaczyk nasz zawoła – jestem gotów, lecz czy zdołam

wyrwać ciebie z utrapienia? Rozkaż. Służę bez wątpienia”.

„Przyjdź w niedzielę wielkanocną, kiedy dzwony dzwonić zaczną.

Weź ze sobą kij potężny, nic się nie bój. A bądź mężny!

Bowiem dziać się będą czary dziwne, straszne, nie do wiary.

Lecz ty mężnie, lecz ty śmiało zdobądź dla mnie rzecz tak małą

ale ważną – kluczyk złoty. Wtedy czary zginą wieczne.

Proszę bardzo – przyjdź! Koniecznie!”.

 

Przeszły trzy dni i trzy noce a nasz tkaczyk znowuż kroczy

tam, gdzie zamku widać mury, a pod zamkiem loch ponury.

Nagle, z zamku smok się toczy; lśnią czerwienią jego oczy.

Zdobi mu korona głowę.

Już wysunął nóg połowę, straszna paszcza się rozwiera

a z niej żółty klucz wyziera.

Zląkł się tkaczyk. Lecz zakrzyknie: Niech ten potwór zaraz zniknie!

Kij potężny w rękę bierze i w potwora dzielnie mierzy, aby wydrzeć złoty kluczyk.

Smok krwawym okiem toczy, ale skarbu nie oddaje.

Wszak tkacz w boju nie ustaje, choć smok jakby wciąż urastał.

Wtem z wieży bije dwunasta.

Tryumfalnie smok zaryczał. Otarł z potu tkacz oblicze.

A smok zamknął paszczę srogą i w powrotną ruszył drogę.

W zamku strasznie coś załkało, jakby dziewic sto płakało,

bo księżniczka znów w niewoli sto lat cierpieć ma niedolę.

Znów spowita w czarów cienie czeka wciąż na wybawienie.

 

 

Dodaj komentarz

Komentarze (0)