Brawurowa ucieczka niepokornych polskich oficerów z oflagu w Twierdzy Srebrna Góra

piątek, 30.6.2017 11:13 67721 8

Od 1940 roku na dwóch fortach Twierdzy Srebrna Góra znajdował się niemiecki obóz jeniecki, oflag VIII B. W nocy z 5 na 6 maja 1940 roku z jednego z nich, Hohensteina, uciekła połowa osadzonych tam polskich oficerów kampanii wrześniowej. O brawurowej ucieczce z oflagu VIII B rozmawiamy z Karoliną Kokoszką, która pod kierunkiem Tomasza Przerwy pisze na Uniwersytecie Wrocławskim pracę magisterską na ten temat.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Anna Urbaś: Dlaczego Niemcy zdecydowali o usytuowaniu oflagu VIII B właśnie w Twierdzy Srebrnogórskiej i jakiego rodzaju był to obóz?

Karolina Kokoszka: Przede wszystkim ze względu na niedostępność tego miejsca. Ogromna twierdza położona na wzgórzu z grubymi murami, przez które niemal niemożliwe jest przebicie się czy przekopanie. Oflag VIII B mieścił się w dwóch srebrnogórskich fortach Spitzberg (Ostróg) i Hohenstein (Wysoka Skała, Rogowy). Oprócz fortów część oflagu znajdowała się również w miasteczku, w hali fabrycznej położonej niedaleko dworca kolejowego Srebrna Góra Miasto.
Oflag miał być obozem karnym, do którego mieli trafiać jeńcy złapani podczas ucieczki lub wyjątkowo niesubordynowani.  Na przykład generał Tadeusz Piskor w oflagu VII A Murnau wygłosił wyjątkowo płomienne i patriotyczne przemówienie z okazji 11 listopada i za to został przeniesiony właśnie do oflagu VIII B w Srebrnej Górze. Niepokorny, a jednocześnie patriotyczny duch tych oficerów jednak nie upadł i także z fortu Spitzberg (który był „głównym” obiektem oflagu) próbowano uciekać. Po kolejnej próbie takiej ucieczki, wiosną 1940 roku, 20 oficerów przeniesiono do położonego w pobliżu fortu Hohenstein, z którego podobno nie dało się uciec - był jeszcze bardziej niedostępny i panowały w nim gorsze warunki. Jak się okazało, Niemcy nie mogli się bardziej mylić.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Jeńcy oflagu VIII B w 1940 r., ze zbiorów Tomasza Przerwy

 

A.U.:  Kim byli jeńcy przetrzymywani w tym obozie? 

K.K.: W kwietniu 1940 roku na forcie Spitzberg miało przebywać 86 oficerów.  Byli to przeważnie oficerowie kampanii wrześniowej, z ważniejszych postaci można wymienić kontradmirała Józefa Unruga – dowódcę obrony wybrzeża we wrześniu 1939 roku, generała Tadeusza Piskora byłego szefa Sztabu Głównego Wojska Polskiego, dowódcę Armii „Lublin”, komandora Stefana Frankowskiego, dowódcę obrony Helu, czy majora Wiktora Baranowskiego, który był „starszym obozu” w forcie Hohenstein. Osadzony był tam również na przykład Jędrzej Gietrych, dziadek polityka Romana Giertycha, przedwojenny działacz endecji, który początkowo był w obozie przejściowym. Podczas transportu do innego oflagu udało mu się zbiec do Berlina, gdzie próbował znaleźć pomoc w ambasadzie hiszpańskiej. Niestety, wpadł i został przetransportowany do Oflagu VIII B w Srebrnej Górze.  Byli też młodzi porucznicy, podporucznicy, majorowie. Pierwsi więźniowie dotarli do oflagu w forcie Spitzberg  w grudniu 1939 roku, wtedy obóz nie był jeszcze w pełni gotowy, pełne funkcjonowanie zaczął na początku 1940 roku.

A.U.:  Jakie warunki panowały w obozie i jak traktowano więźniów?

K.K.:  Oflag usytuowany był w forcie, a więc było bardzo wilgotno i zimno, ze ścian wręcz lała się woda. Pomieszczenia były ciemne, małe i podłużne, więźniowie spali na piętrowych pryczach, nawet po 30 oficerów w jednej kazamacie.  Gorsze warunki panowały na forcie Hohenstein, gdyż tam, między innymi, trzeba było dostarczać wodę w beczkach i myć się na podwórku. Jeśli idzie o traktowanie jeńców, to pierwszy komendant obozu, którego nazwisko nie jest znane, był szorstki i wymagający, ale wychowany jeszcze w pruskim porządku -  miał wzgląd na to, że jeńcy byli żołnierzami, a przede wszystkim oficerami i trzymał się zasad, m.in. konwencji genewskiej. Kolejny komendant obozu, von Zerboni, którego  więźniowie nazywali Kuternogą, był wyjątkowo wrogo nastawiony do Polaków. Uciążliwe były wielogodzinne apele, których liczba po kolejnych próbach ucieczek zwiększyła się. Oficerowie mogli pracować, ale musieli się na to zgodzić, co gwarantowała im konwencja genewska. Jeńcy  gimnastykowali się, by utrzymać sprawność fizyczną, prowadzili długie dyskusje, które pewnie były bardzo ciekawe, gdyż w jednym miejscu znajdowały się osoby z różnymi poglądami politycznymi: piłsudczycy czy przedstawiciele endecji. Organizowano także różnego rodzaju odczyty.  Więźniowie mogli otrzymywać paczki i korespondencję, mogli także wysyłać wiadomości, co prawda sprawdzane przez cenzurę, ale i tą nauczono się obchodzić.

A.U.: Jak doszło do tej spektakularnej ucieczki?

K.K.: Warto na początku zaznaczyć, że według polskich oficerów będących w niewoli, ich obowiązkiem było spróbować uciec. Traktowali ucieczkę, jako czynną walkę z Niemcami.  Oficerowie dwa razy próbowali uciec z fortu Ostróg przez okno. Obie akcje zakończyły się niepowodzeniem. Po tej ostatniej, dwudziestu najbardziej krnąbrnych oficerów przeniesiono z fortu Spitzberg (Ostróg) do fortu Hohenstein. Gdy tylko się tam znaleźli zaczęli myśleć, jak się stamtąd wydostać. Głównymi inicjatorami ucieczki byli Giertych i Gerstel. Jeden z oficerów zauważył, że obok jadalni są drzwi, za którymi znajduje się pomieszczenie z oknem na tyle dużym, że można przez nie uciec.  Okno przed przeniesieniem na fort oficerów zostało pospiesznie zamurowane, ale zaprawa nie zdążyła dobrze zaschnąć i łatwo było się jej pozbyć. Więźniowie zaczęli intensywnie przygotowywać się do ucieczki: obozowy ślusarz „dorobił” klucz do składziku, zaczęto usuwać cegły z zamurowanego okna, gromadzić prowiant.  Ostatecznie na ucieczkę zdecydowało się 10 oficerów, ale reszta solidarnie ich wspierała i pomagała. Była to ogromna porażka Niemców. Z obozu karnego, z którego myśleli, że nie da się wydostać,  jednej nocy uciekła połowa osadzonych, a druga połowa kryła uciekinierów, robiąc zamieszanie,  chodząc tam i z powrotem między kantyną a kazamatami.

Uciekali z 5 na 6 maja, z niedzieli na poniedziałek. Oficerowie zgromadzili się po apelu w jadalni, rzekomo by odmówić modlitwę. Dziesięciu oficerów schowało się w składziku, a pozostali wchodzili i wychodzili z jadalni, by Niemcy nie zauważyli brakujących osób. Pierwsza grupa, która uciekła byli to „marynarze” Jędrzeja Giertycha, nazwani tak, gdyż zostali  wzięci do niewoli po kapitulacji Helu 2 października 1939 roku, następni więźniowie uciekali kolejno w odstępach czasowych. Oficerowie opuścili fort w trzech grupach: trzyosobowej  (Michał Niczko, Jędrzej Giertych, Zdzisław Ficek) czteroosobowej (Jan Niestrzęba, Zygmunt Mikusiński,  Jerzy Klukowski i Zdzisław Dębowski) i znowu trzyosobowej (Felicjan Pawlak, Jan Gerstel, Tadeusz Wesołowski). Już po wyjściu z fortu Niestrzęba i Mikusiński dołączyli do Giertycha i jego kolegów z grupy i dalej szli z nimi. Obrali kierunek na południe, szli w stronę Kłodzka, by dostać się do Czech i potem na Węgry. 

A.U.:  W jaki sposób oficerowie przygotowywali się do ucieczki? Jak zdobyli cywilne ubrania, prowiant, mapy?

K.K.: Jeśli chodzi o ubrania to na przykład mundury „marynarzy” po odczepieniu pewnych detali przypominały płaszcze kolejarzy. Reszta często zdobywała cywilną odzież dopiero w drodze, m.in. zabierając to, co suszyło się gdzieś na sznurku. Bardzo pomocne w przygotowaniu do ucieczki okazały się paczki, które dostawali więźniowie, mogli oni też brać butelki z kantyny, które mogły służyć za manierki.  Natomiast zdobycie mapy wynikło przypadkowo. Giertych, kiedy był jeszcze na Ostrogu, podczas wizyty u dentysty, zauważył gazetę z mapką Śląska podzielonego na odpowiednie powiaty, zaznaczone były na niej większe miasta m.in. Kłodzko. Udało mu się wydrzeć ten kawałek periodyku. Podobnie zdobył inną mapkę i na ich podstawie oraz z własnych obserwacji stworzył prowizoryczną trasę ucieczki.

A.U.:  Z oflagu VIII B uciekło 10 oficerów, jednak w niedługim czasie złapano siedmiu z nich…

K.K.: 6 maja, kiedy sprawdzony został stan obozu, Niemcy zorientowali się, że brakuje połowy więźniów. Natychmiast rozpoczęto poszukiwania, ściągnięto posiłki i psy tropiące.  Polskim oficerom sprzyjała pogoda, w momencie ucieczki padało, co przyczyniło się do zgubienia tropów i ostatecznie nie wykorzystano psów.  Pierwszych uciekinierów złapano po pięciu dniach w okolicach Bystrzycy Kłodzkiej. Grupa marynarzy wpadła po kilkunastu dniach koło Ołomuńca,  po tym jak zasnęli przy budce granicznej. W konsekwencji ucieczki major von Zerboni, komendant obozu, został zwolniony i postawiony przed sąd wojenny, który ostatecznie go uniewinnił. Schwytanych uciekinierów ukarano kilkudniowym aresztem. W samym obozie były częstsze rewizje, zwiększona ilość apeli i ściślejszy dozór.  Polskich oficerów chroniła tu konwencja genewska, która określała, że za ucieczkę żołnierzy z niewoli groziło maksymalnie 30 dni aresztu.

A.U.: Ucieczka powiodła się Felicjanowi Pawlakowi, Janowi Gerstelowi i Tadeuszowi Wesołowskiemu. Jak przebiegała ich droga do wolności i jakie były ich dalsze losy?

K.K.:  Podobno pierwszy dzień po ucieczce przesiedzieli w lesie pod fortem. Gdy w końcu ruszyli w drogę po kilkunastu godzinach wędrówki wrócili w to samo miejsce.  Byli zaopatrzeni w cukier, kawę, suchary, mieli nawet mydło. Ta trójka, podobnie jak reszta uciekinierów najpierw kierowała się na Kłodzko. Mimo kłopotów udało im się dotrzeć do Protektoratu Czech i Moraw, a  potem do Słowacji i na Węgry.  Gerstel  wspomina, że w Budapeszcie spędzili cudowny czas i dopiero tam poczuli się naprawdę wolni. Następnie udali się do Jugosławii i przez Grecję, Turcję na Bliski Wschód, by dołączyć do Brygady Karpackiej.  Po drodze, według niektórych źródeł już w Jugosławii, a według innych w Turcji, ich drogi się rozeszły. Gerstel dołączył do RAF-u  i znowu trafił do niewoli w lutym 1942, kiedy jego bombowiec zestrzelono nad Holandią, ale przeżył wojnę. Pawlak walczył pod Mont Casino i po wojnie zamieszkał w Anglii.  Wesołowski był saperem i zginął pod Tobrukiem.

----

Po ucieczce z fortu Hohenstein pozostałych oficerów przeniesiono znowu na fort Ostróg. 27 czerwca 1941 roku oflag VIII B został zamknięty, a więźniowie przeniesieni do innych obozów na ternie Rzeszy.  W latach 70. ząbkowicki oddział PTTK organizował cykliczny rajd „Trasami ucieczki jeńców z oflagu VIII B”, do Srebrnej Góry przyjeżdżali żyjący jeszcze byli więźniowie.  W forcie Ostróg powstała izba pamięci poświęcona oflagowi.  Od lat 90. historia polskich oficerów przetrzymywanych w Twierdzy powoli popada w zapomnienie.



Przeczytaj komentarze (8)

Komentarze (8)

husarz czwartek, 29.11.2018 17:36
Dlaczego o tym jeszcze nie powstał film? To jest obowiązek...
piątek, 30.06.2017 11:25
Brawurowa ucieczka niepokornych polskich oficerów z oflagu niemieckiego z Twierdzy...
Ficek Kazimierz sobota, 17.11.2018 08:48
To dopiero mój stryj narobił szwabą w gaćie jak z...
Ficek poniedziałek, 10.09.2018 09:46
Powiadam zdjęcia z oflagu w Srebrnej Góry
Kubuś Puchatek wtorek, 04.07.2017 15:26
A po oczywistym zdobyciu tytułu zawodowego, autorka wyda tę pracę...
adam sobota, 01.07.2017 08:55
niepokorni a walka z bronią szła im słabo
mariusz sobota, 01.07.2017 15:41
ale na pewno lepiej niż tym genderom w rurkach z...
Mietek niedziela, 02.07.2017 06:35
Kocham Cie Mariuszku